Czerwone niebo

0,0
7,0
Wszyscy znamy ludzi, którzy podczas imprezy wolą podpierać ściany i z wyższością komentować zachowanie tańczących. Problem Leona (Thomas Schubert) polega na tym, że zachowuje się tak przez całe życie. Mężczyzna pozostaje irytującym „psuj-zabawą” nawet podczas wakacji nad Bałtykiem, które jego znajomym upływają pod znakiem kąpieli, spacerów i niezobowiązujących flirtów. Na obronę swojej postawy Leon ma tylko jeden argument – jest aspirującym pisarzem pracującym nad stworzeniem wielkiej powieści. Potencjalne arcydzieło okazuje się jednak narcystycznym bełkotem, a wakacyjna sielanka zostaje zakłócona przez tragiczną w skutkach falę pożarów. Czy w tych okolicznościach Leon zrozumie, że rzeczywistość bywa dużo bardziej oryginalna od fikcji?

Choć nie sposób odmówić autorom filmu chęci, by ze swojego projektu wydobyć coś łączącego te ambicje, on sam sprawia wrażenie trzech nowel na siłę sklejonych słabą, ale za to mocno kontrastującą nicią 6

Leon i Felix zmierzają do miejsca, gdzie będą mogli zrealizować zaległe plany. Pierwszy z chłopców chce dokończyć kolejną ze swoich powieści, drugi ma zamiar wykonać osobiste portfolio. Na finiszu podróży psuje się samochód. Panowie muszą do samotni urządzonej gdzieś nad niemieckim Bałtykiem dotrzeć pieszo. Tam okazuje się, że domostwo będą dzielić z niesprecyzowanym towarzystwem. Felix przyjmuje tę wiadomość z luzacką dezynwolturą. Leon opromieniony pierwszym sukcesem literackim zaczyna marudzić, bo oczekiwał tu warunków należnych twórcom, jacy mają przywilej pracować w samotności. Zza ściany pokoju, w którym zamieszkają przybysze z Berlina dochodzą tymczasem w nocy odgłosy erotycznych uniesień. Rano Leon dostrzega na podwórku śliczną Nadię, która znika z domu, a za nią nagiego, przystojnego mężczyznę. W radiowym eterze tymczasem rozlegają się komunikaty donoszące o rozprzestrzeniających się w okolicy pożarach. Plan spokojnej pracy gdzieś w lesistej głuszy staje się powoli niewykonalny.

Czerwone niebo (2023) - Thomas Schubert (II), Paula Beer

Devid jest ratownikiem. „Skaczesz więc z krawędzi basenu, żeby ratować ludzi?” – prowokacyjnie zaczepia go Leon. „Morze nie ma krawędzi” – wyłga się zgrabną ripostą Devid. Leon czuje się ciałem obcy w nowym miejscu. Wydumane odtrącenie stara się zatuszować pozorną pewnością siebie. Słowna „wycieczka”, jakiej dopuścił się Leon, nie zostanie dobrze przyjęta podczas kolacji. Nawet Felix, najbliższy przyjaciel, zdystansuje się od niej. Towarzystwo wkrótce uda się na plażę, Leon chcąc podkreślić poczucie odrębności, będzie pozorował pracę nad nową książką. Wkrótce ma tu przybyć jego wydawca w celu konsultacji przyszłej publikacji. Leon powoli zaczyna łapczywie wypatrywać Nadii. Dziewczyna nie pozostaje obojętna na niezgrabne umizgi nowego gościa. Pozorną sielankę zakłóca tylko uporczywy jazgot wszędobylskich komarów oraz nadchodzące komunikaty o złowrogim pożarze. Dotąd zamknięty w sobie Leon prosi Nadię o recenzję szkicu swojej książki.

Czerwone niebo to przykład filmu, którego scenariusz rozpędza się na tyle wolno, że doczekawszy wreszcie pierwszego udramatyzowanego przełamania, widz może się przypadkowo zdrzemnąć. Nie dość na tym: chaotyczny i leniwy tok opowieści odtąd skręci na wirażu tak raptownie, iż początkowe oczekiwania i prognozy względem ciągu dalszego staną się w jednej chwili nieaktualne. Obiecujące to założenie wcale nie musi stanowić o atutach projektu w reżyserii Christiana Petzolda. On sam wykonał wprawdzie ciekawy manewr koncepcyjny, zapomniawszy jedynie o tym, że wprawił w zbyt mocny rezonans konstrukcję niespójną i nazbyt nieprzystającą do swoich wewnętrznych sekwencji. Każdy niby z osobnych elementów filmu ma sens, wszystkie razem stopione w jedną całość cierpią, domagając się rozwinięcia indywidualnego. Zagonione razem pod wspólny mianownik nie ustanowią wartości ujednoliconej. Nie będzie zatem Czerwone niebo ani melodramatem, ani komedią, ani nawet tragedią. Choć nie sposób odmówić autorom filmu chęci, by ze swojego projektu wydobyć coś łączącego te ambicje, on sam sprawia wrażenie trzech nowel na siłę zszytych zbyt słabą, ale za to mocno kontrastującą nicią.

Czerwone niebo (2023) - Matthias Brandt (I), Paula Beer

„Muszę iść…” – usprawiedliwia swoją niechęć do niezobowiązujących, wspólnych posiłków Leon. Chłopak otrzymał zaproszenie na kolację w pełnym składzie domowników. Chciałby na Nadii wywrzeć wrażenie swoją osobowością w intymnej, dwuosobowej relacji. W obecnych okolicznościach skazany byłby jednak na konkurencyjne towarzystwo. „…praca ci nie pozwala?” – ironicznie wpada w słowo Nadia, przytaczając wyświechtany frazes często stosowany przez samego Leona. Czerwone niebo mogło być całkiem niebanalną, miłosną historią. Christian Petzold przedstawił ku temu argumenty, choćby odkryciem dwójki kluczowych, raczej niezgranych dotąd twarzy. Pucołowaty, zakompleksiony cherubin Leon (obiecujący Thomas Schubert) oraz urocza Nadia (Paula Beer) ad hoc zagwarantowali właściwy w tym względzie poziom. Petzold postanowił jednak zalicytować wyżej. Przeniósł niestety wysoko nad poprzeczką pomysł, by historię zwykłą unieść do rangi dalece przekombinowanej.

0 z 1 osoba uznało tę recenzję za pomocną.
Czy ta recenzja była pomocna? Tak Nie
Komentarze do filmu 0
Skomentuj jako pierwszy.
Więcej informacji

Ogólne

Czy wiesz, że?

  • Ciekawostki
  • Wpadki
  • Pressbooki
  • Powiązane
  • Ścieżka dźwiękowa

Pozostałe

Proszę czekać…